(...) Niewinne z pozoru zabawy z lustrami skutkowały wieloma ciekawymi, monochromatycznymi obrazami, których bohaterami były krajobrazy, przedmioty, prawie nigdy ludzie. Te zabawy miały zawsze performatywny charakter, stanowiły minispektakle prezentowane głównie samej naturze: ziemi, niebu, drzewom, kamieniom i skałom. Lustra wyglądały dość dziwnie, odbijając fragmenty otoczenia. Nie na ścianie domu, a w polu, bez ram, czyste tafle stanowiły doskonałe zaburzenie krajobrazu. Były jak portale do innego świata. Mimo tego że zapraszały, aby się do nich zbliżyć, nikomu nie dane było przez nie przejść, bo ta podróż jest zarezerwowana chyba tylko dla szaleńców... albo dzieci. Podróż w świat fotografii Lucjana Demidowskiego jest podróżą przez świat zabawy i wyobraźni. Godzimy się na tę konwencję, ale mamy jednocześnie cichą nadzieję, że pewnego dnia naprawdę zanurzymy się w czystej tafli lustra.
(...) Spacerowaliśmy [z Lucjanem] po mieście [Toruniu], siedzieliśmy nad Wisłą, mieszkaliśmy na poddaszu, słuchaliśmy albumu „Waiting for the Sun” The Doors. Było wspaniale i niczego nie brakowało do szczęścia. Całkiem możliwe, że zupełnie niepostrzeżenie wkroczyliśmy w rejony, o których wcześniej była mowa, kiedy to obserwuje się rzeczywistość z innej perspektywy. Gdzie to, co czarne, staje się białe, prawa strona zamienia się z lewą, a jaśniejący dookoła świat staje na głowie. Stroimy miny i cieszymy się jak dzieci. Zerkamy na świat i bez słów wymieniamy porozumiewawcze spojrzenia. Nie mieścimy się w kadrze i przechodzimy przez lustra. Do innego, nie mniej realnego wymiaru.
Marcin Sudziński, 2016 r. fragmenty z tekstu Nie tkwi w lustrze, co się w lustrze mieści – krótko o fotografii, iluzji i zabawie