Ur. w Pile (1981). Dyplom z malarstwa uzyskała w 2009 r. w pracowni prof. Andrzeja Leśnika na Wydziale Edukacji Artystycznej UA w Poznaniu.
2005 _ „Akty _ Akty”, III Biennale Sztuk Wszelakich _
Tarnowskie Klimaty 2005, Tarnów _ galeria BWA
2007 _ „Horyzont człowieka”, poplenerowa wystawa prac studentów ASP
w Poznaniu, Piła _ galeria Labirynt, Skarszewy _ Zamek Joannitów
2008 _ „Salon Pilski 2008”, Piła _ galeria BWA
2009 _ 32. Interdyscyplinarne Spotkania Twórców, Piła _ galeria BWA
_ „Salon Pilski 2009”, Piła _ galeria BWA
2010 _ „Między nami”, 33. Interdyscyplinarne Spotkania Twórców,
Piła _ galeria BWA, Homberg/Niemcy
_ „Z kolekcji pilskiej _ malarstwo, rysunek, grafika”, Piła _ galeria BWA
_ „Salon Pilski 2010”, Piła _ galeria BWA
2011 _ „Salon Pilski 2010”, Trzcianka _ galeria TDK
_ „Razem-Osobno”, 34. Interdyscyplinarne Spotkania Twórców, Piła _ galeria BWA
_ „Kobieta twórca _ kobieta temat (w malarstwie, rysunku, grafice)”, Piła _ galeria BWA
_ „Zusammen-getrennt 2010”, Kunsthalle, Willingshausen/Niemcy
_ „Salon Pilski 2011”, Piła _ galeria BWA
2012 _ „Ekspresja, wspólnota, człowiek”, 35. Interdyscyplinarne Spotkania Twórców, Piła _ galeria BWA
_ „Salon Wielkopolski 2012”, Czarnków _ MCK
_ „Salon Pilski 2012”, Piła _ galeria BWA
2013 _ 36. Interdyscyplinarne Spotkania Twórców, Człopa 2012, Piła _ galeria BWA
_ „XIV Międzynarodowe Spotkanie Artystów”, Marianowo _ klasztor
_ „Salon Pilski 2013”, Piła _ galeria BWA
_ 37. Interdyscyplinarne Spotkania Twórców, Człopa 2013, Piła _ galeria BWA
______________________________________________________________________________
KOSTIUMY CIELESNOŚCI:
______________________________________________________________________________
Oglądając obrazy Marty Mrówki nie sposób nie mieć skojarzeń z czarnobiałą, analogową fotografią, „odkurzoną” a wcześniej wypartą przez wszech otaczającą nas cyfryzację. Artystka inspirując się wyszukanymi w starych albumach zdjęciami, nie próbuje ich kopiować na swoje płótna, ale chce uwrażliwić widza na przemijający czas i na efekty czysto wizualne powstałe często przez przypadek a doprowadzające do zaistnienia nowych wartości artystycznych.
Tak jak w twarzy człowieka czas dokonuje spustoszenia i degradacji tnąc ją bruzdami zmarszczek i pozostawiając ślady przeżytych lat, tak też fotografie poddają się upływowi czasu zmieniając swój wygląd, często za sprawa mechanicznych uszkodzeń bądź chemicznych reakcji z otoczeniem. Malarka w swoich pracach próbuje udowodnić nam, że nie zawsze to co stare i wydawałoby się na pierwszy rzut oka, brzydkie jest nieinteresujące. Wręcz odwrotnie, artystka predestynuje, tą z pozoru, brzydotę do miana dzieła sztuki. Swoją wrażliwością uczula odbiorcę na piękno przypadkowości jaką czas wniósł destrukcyjnie działając na materiał światłoczuły.
W obrazach Marty Mrówki postaci jak duchy z zamierzchłej przeszłości próbują nas wciągnąć w czarną czeluść zapomnianych i odległych czasów. Oglądając płótna artystki nie sposób pozbyć się niepokoju ewokującego nieznane nam sytuacje z życia nieznanych nam ludzi. Decydując się na wybór zdjęć portretowych, malarka stawia widza „twarzą w twarz”, w sposób dosłowny i w przenośni, z bytami nie z tej epoki a używając „czerni” tła prowokuje nas do przeżywania odczuć z pogranicza horroru. Mały chłopiec na jednym z obrazów, zamknięty w owalu szarości, nieodparcie przywołuje skojarzenie z leżącym ciałem w trumnie. W innych obrazach, artystka, wydobywając poszczególne partie garderoby bielami czy doprowadzając do syntezy niektóre fragmenty postaci, potęguje ten nastrój. Jednak mroczność i niepokój w obrazach Mrówki ma swoje niekonsekwencje w postaci kilku obrazów gdzie pojawia się kolor i światło, rzec by można „naturalne”, co wprowadza nutę optymizmu do całości kolekcji. Patrząc na całość wystawy, może właśnie te „radosne” obrazy potęgują jeszcze bardziej mroczność pozostałych.
Obrazy malowane są płasko, bez zbędnych faktur, co pozwala na bliższe nawiązanie do fotografii, tak emocjonalnie przeżywanej przez artystkę. W pierwszym oglądzie widz ma wrażenie kontaktu z czarno białymi przedstawieniami, ale wnikliwsze obcowanie z dziełami pozwala zauważyć, ze twórca operuje temperaturami czerni i szarości, które nieśmiało zaczynają funkcjonować jako kolor. Świadome użycie czystej bieli powoduje silne akcentowanie nienaturalnego światła, jak w obrazie „Sześć sukienek”. Zderzenie chłodnej czerni z namalowanymi ciepłymi szarościami postaciami, pozwala Pani Marcie na spotkanie się dwóch światów - niebytu ciemnego tła z materialną, często zdeformowaną i uproszczoną, sylwetką ludzką.
Akt twórczy dla znakomitej większości artystów jest wyzwoleniem, realizacją siebie i szukaniem nowych wartości w sztuce a efekt końcowy pracy daje im radość. Sama artystka mówi, że: „Maluję po to żeby malować” a to stwierdzenie przywołuje u mnie tekst wypowiedziany przez jednego z bohaterów filmu Romana Polańskiego pt. „Nóż w wodzie”, który to bohater mówi że: „Idzie się po to żeby iść”
(prof. Jarosław Chrabąszcz)
_______________________________________________________________________________
PAMIĘĆ OBRAZU:
______________________________________________________________________________
Kilkanaście obrazów o fotograficznej proweniencji, w tonacji czerni, w różnych odcieniach szarości i bieli. Ustawione na podłodze, oparte o białe, puste ściany, przypominają zdjęcia, które może nie zostały jeszcze zawieszone, albo być może przygotowane są do spakowania, przeprowadzki...
Mieszkanie-pracownia Marty Mrówki. Obok rozłożonych obrazów Marty, leżakuje Jaga, piękna w szarościach suka rasy Alaskan malamute, w zadziwiający sposób współgrająca z bielą otaczających ścian, czernią obrazów. Miejsce malowania. Miejsce, które jest częścią „krwioobiegu” procesu powstawania obrazu. Związek „dzieła” i „życia” wydaje się tworzyć nierozerwalną całość.
Obrazy z motywem postaci, nierzadko „niekompletne”, ucięte malarską ingerencją, ale z zachowaniem charakterystycznej, zastygłej sztywności osób pozujących przed obiektywem aparatu fotograficznego. Przewijający się motyw twarzy w różnej skali, portrety grupowe, układ postaci swoją stylistyką wskazują na fotografię lat powojennych, jako główne źródło inspiracji.
Powtarzającym się wątkiem formalnym budującym obrazy jest czarna płaszczyzna oraz znajdujące się na niej motywy przeprowadzone w bielach i szarościach, będące mieszaniną nieposiadającą barwnej dominanty. W niektórych pracach barwy szare rozszerzone są o chłodne tony zbliżających się do skali chromatycznej zielonkawych kobaltów. Zasadniczy motyw tworzący ikonografię cyklu (postać, albo jej fragment) przeprowadzony jest w różnych gradacjach szarości i bieli. Rysunek postaci poddany fotograficznej stylistyce dokładnie opisuje poszczególne partie ciała, ubrań. Cierpliwy, rysunkowy opis ubrań wyraziście podkreśla ich dramaturgiczną rolę w tej serii obrazów. W jednym przypadku stając się nawet jedynym motywem obrazu (poprzez pominięcie części ciała).
Kompozycja obrazów oscyluje wokół osi płaszczyzny obrazu, przechylając czasem akcenty (walorowe, świetlne) w jedną, bądź w drugą stronę, zakłócając tym samym symetrię obrazu.
Idea czerni, jako koloru była omawiana wśród malarzy od czasów Renesansu. Jednak dopiero XX wiek przynosi nowatorskie koncepcje teoretyczne na temat tej barwy. W refleksji dyskursywnej Matisse’a, Malewicza, czy Reinharda upatrywałbym źródeł ascetycznych wyborów środków plastycznych Marty Mrówki.
Zaskakującą koncepcję barwy czarnej przedstawił Henri Matisse w tekście „O kolorze”. Zagadnienie świetlistej czerni było wówczas dla Matiss'a głównym problemem malarstwa. Postrzegał czerń, jako kolor światła (!), a nie barwy ciemności. Koresponduje to z jego „czarnym” okresem twórczości z początku XX. Obraz „Dynie” (1915/1916r.) będąc quazi-naukowym doświadczeniem Matisse’a, jest malarskim przekazem na temat czarnego świecenia. Awangardowe znaczenie innego obrazu Matisse’a („Francuskie okno”, 1914r.) z motywem czarnego światła podkreślał (w roku 1966) Ad Reinhard, artysta, który barwę czarną uczynił metafizycznym nośnikiem swojego malarstwa.
Ascezę chromatyczną deklarował Kazimierz Malewicz w eseju „Świat, jako bezprzedmiotowość”: „(...) substancja barwna możliwa jest bez barwy, a zabarwia się w zależności od tego, czy owego napięcia ruchu”. W ujęciu Malewicza malarstwo straciło więc różnice barwne. Redukcja chromatyczna w obrazach Malewicza ( np.:„Fale dźwiękowe białe na białym tle”, „Biały kwadrat na białym tle”, 1917r.) jest potwierdzeniem teoretycznego programu.
Współbieżne, obok teorii i praktyki malarskiej w zakresie problematyki gamy achromatycznej, były na przełomie XIX i XX wieku teorie fizyków. Przykładowo, Joseph Fraunhofer wskazuje, że w liniach absorpcji światła promieniowanie jest absorbowane przez elementy atmosfery, a w centrum fal jest czerń i biel, jako suma wszystkich kolorów światła. Analogiczne badania prowadził Gustave Le Bon ukazując w swoich eksperymentach, że dużą część promieniowania tworzącego światło widzialne wypełnia czerń, a dokładnie światło czarne. Awangardowe koncepcje artystów i naukowców zachwiały prosty podział barw na achromatyczne i chromatyczne, uzmysławiając odbiorcom, że rozmaite doktryny kolorystyczne mogą być jedynie kwestią konwencji, a skomplikowany problem barw jest nieustannie aktualnym tematem podejmowanym przez artystów. Zasygnalizowane doświadczenia artystyczne i naukowe uwypukliły nieoczywiste granice wszelkich modeli przestrzeni barwnej.
Marta Mrówka w wąskiej skali kolorystycznej swoich płócien, uwypukla rolę światła. Oglądając obrazy Marty pomyślałem, że są rysowane za pomocą światła. Gdy przypomniałem sobie etymologię terminu „fotografia” (gr. phōs światło, gráphō – rysować), które to medium stanowiło obszar wyjściowy artystki do malarskich rozważań, zrozumiałem logikę nieprzypadkowego wyboru fotograficznego ujmowania rzeczywistości. Dostrzegłem niezwykłą konsekwencję i precyzję przedstawionych walorowym światłem wyobrażeń i użytych formalnych środków, ograniczających gest i ekspresję artystycznej wypowiedzi.
Fragmenty życia codziennego, czasem nie-codziennego w obrazach Marty są przypomnieniem, że nasze życie jest ciągłą wędrówką przez równoczesność teraźniejszości i przeszłości. Kostiumy, bowiem zmieniają się, ale cielesność wydaje się teraźniejszością. Znamienny tytuł wystawy Marty („Kostiumy cielesności”) w pilskim Muzeum im. Stanisława Staszica (Galeria MS) sugeruje dwie formy trwałego współistnienia: to, co zewnętrzne, zmienne oraz aktualne, obecne...
Pamięć i przypomnienie takich banalnych sytuacji jak spacer, spotkanie, pozowanie do zdjęcia, jest poświadczeniem egzystencji, pozostawieniem śladu, śladu malarskiego na płótnie, śladu egzystencjalnego, indeks, (indice) wg terminologii Ch. S. Peirce'a; (przytaczam za: Marian Dobrosielski „Filozoficzny pragmatyzm C. S. Peirce’a”, PWN, Warszawa, 1967, str. 181). Nieruchome, bądź w lekkim poruszeniu namalowane postaci stanowią rodzaj mnemozyne, wg określenia H.G. Gadamera, które będąc „jednostkami pamięci” zakodowane zostały w naszej wyobraźni. Zatrzymane w „migawkowym” ujęciu osoby są egzemplifikacją pojęcia gry. Gra jest podstawową funkcją życia człowieka. Niczym aktorzy na pustej scenie (czerń drugiego planu obrazu) postaci z obrazów Marty wypełniają gestami i ruchem pole gry (płaszczyznę obrazu). Zobrazowana jest czynność komunikowania się. Gra jest funkcją wzajemnej komunikacji, podczas której zatraca się różnica pomiędzy osobami grającymi, a tymi, którzy obserwują grę. Oglądamy sportretowanych ludzi, a może… oni nas oglądają.
Wydaje się, że „rytuały” jakie wykonują postaci z obrazów Marty Mrówki składają się na to „(…) co sprawia, że tożsamość obrazu, staje się tożsamością hermeneutyczną” (Hans- Georg Gadamer „Aktualność piękna”, Oficyna Naukowa, Warszawa 1993, str.34). Marta, sięgając do wizerunków przeszłości, opisuje i komentuje otaczającą mentalną rzeczywistość, z pozoru beznamiętnie, ale dzięki temu z dystansem mechanicznego odwzorowania, które pozwala dokonać intrygującej próby analizy kondycji człowieka.
Twórca jest w pewnym stopniu „rezonatorem” swojej epoki, swojego pokolenia (może nie jest przypadkowy tytuł jednego z obrazów Marty: „Pokolenia”…). „Rezonatorem”, który podejmuje aktualne zagadnienia współgrając ze „źródłem dźwięku” społecznych uwarunkowań. Medium fotografii będące m.in. zapisem pamięci, narzędziem analizy współczesnych problemów, jest jednym ze „źródeł” kulturowej wyobraźni, w której tkwią ślady „Kostiumów cielesności” Marty Mrówki. Jej predylekcja do sposobów fotograficznych ujęć, oświetlenia redukującego bryłę, minimalistycznego warsztatu malarskiego: lapidarnego, nieco oschłego rysunku, powściągliwej gamy barwnej, oraz problematyki nasączonej socjologicznym „zapachem”, przywołuje skojarzenia z wizualnymi komunikatami Rafała Bujnowskiego, Wilhelma Sasnala, a może przede wszystkim Luc Tuymans'a, patrona wielu współczesnych projektów przenoszenia motywu z płaszczyzny fotografii na płaszczyznę obrazu.
Twórczość Marty Mrówki nierozerwalnie związana z bieżącymi sposobami obrazowania, wypełniona jest osobistą „mitologią”. Uchylając fragmenty przemijających „śladów” egzystencji, pokazuje widzowi swój czas i swoje miejsce, „tu i teraz” z przypomnieniem przeszłości, bez zrozumienia której, niełatwo widzieć trwałość codzienności.
(Marek Haładuda)