Janusz Oleksa urodził się 30.10.1965 roku. Od 1989 związany jest z Akademią Sztuk Pięknych w Poznaniu - najpierw jako student (studiował jeszcze w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych), obecnie jako zatrudniony - obecnie Uniwersytet Artystyczny - w Katedrze Fotografii (jest kierownikiem I Pracowni Fotografii). Od wielu lat jedną z form pracy Janusza Oleksy ze studentami, są wyjazdowe plenery fotograficzne związane z poznawaniem miejsc odmiennych od codziennej, otaczającej nas rzeczywistości. Z tych miejsc i lokalizacji - „bardziej odległych” - Oleksa zbiera również doświadczenia indywidualnie. Właśnie część I projektu Svalbard zatytułowana "Miejsce" jest pierwszą częścią i pierwszą próbą rozważań o odmienności takich odległych zakątków. Projekt związany jest z zeszłorocznym pobytem Autora na Spitsbergenie.
kontakt: joshua-poz@o2.pl
Ważniejsze prezentacje i wystawy (2003-207):
- Prezentacja Fotografii Polskiej „Katalog", Dania
- Polska Fotografia Cyfrowa, Warszawa
- Poza bromem, Koszalin
- Krąg fotografii, Poznań
- Salon Voila, Wałbrzych
- Foto-medium-art, Wrocław, Wojnowice
- Miejsca wspólne, Berlin, Opava, Poznań
- Pochwała różnicy , Łódź
*****************************************************************
z katalogu:
Już przy pierwszym oglądzie fotografii, zrealizowanych przez Janusza Oleksę w surowym pejzażu Spitsbergenu zauważa się brak ludzi. Wśród wzgórz, w sąsiedztwie wód Morza Arktycznego pobudowano domy, stacje badawcze, kopalnie, w których obok węgla kamiennego wydobywa się też inne minerały, ale miejsca te wydają się opuszczone. Nie byłoby w tym nic dziwnego biorąc pod uwagę trudne warunki życia na tej największej norweskiej wyspie, położonej ponad tysiąc kilometrów za kołem polarnym. Spitsbergen jednak nie został opuszczony: zamieszkuje go około 3 tysiące ludzi. Najwięcej, bo ponad 2 tysiące żyje w mieście Longyearbyen – nieformalnej stolicy archipelagu Svalbard, którego największą wyspą jest właśnie Spitsbergen.
Przypatrując się zdjęciom, wyczuwam atmosferę podobną do tej, jaką poznałem będąc w najniżej położonym mieście na ziemi – Ushuaia. Na Tierra del Fuego miałem wrażenie, że niebo znajduje się nisko nad ziemią i dla ludzi nie ma tam zbyt wiele miejsca. Mieszkańcy to z pewnością odporni na wszelkie trudy twardziele.
Do osiedlania się na takich terenach skłaniała człowieka na ogół jedna rzecz: występujące bogactwa naturalne. Tak było w przypadku Longyearbyen, Ziemię Ognistą ograbiano zaś głównie z jej gęstych i zdrowych lasów. Pracowali tam skazani przez rząd Argentyny więźniowie, a kolonia karna w końcu zapoczątkowała rozwój miasta. Wiązało się to niestety ze śmiercią rdzennych jej mieszkańców. Podobnie rodziła się „biała” Australia…
Prezentowane fotografie Janusza Oleksy stanowią pierwszą z trzech części opowieść o Spitsbergenie: Miejsca. Autor skupił się na skonfrontowaniu natury z wytworami człowieka. Natychmiast zauważalna jest jedna rzecz: w surowym klimacie ludzie zdają się bardziej praktyczni, co odzwierciedla się właśnie w otoczeniu, jakie wokół siebie organizują. Brak ozdobników, które miałyby cieszyć oko, skłaniać do estetycznej zadumy. To w bezpiecznych, umiarkowanych klimatycznie krainach Europy przez wieki mogły powstawać różnorodne style w architekturze i sztuce. Żyjący w „normalnych” warunkach atmosferycznych mogą „smakować” świat. Ludzie, którzy egzystują w tak trudnych miejscach, nie mają zbyt wiele możliwości na przyjemności, zabawianie się detalami, cyzelowanie ozdobników – cokolwiek one znaczą. Jest tam tylko konieczność, urozmaicona oszczędnym kolorem fasad i dachów.
W takim miejscu, gdzie czas zdaje się płynąć wolniej, gdzie brak typowego miejskiego zgiełku, artysta mógł skupić się na swoim warsztacie i precyzyjnie przygotować do każdej kompozycji. W otoczeniu surowej, dominującej przyrody ślady ludzkiej bytności w formie czy to zabudowań czy kopalnianych urządzeń są jak znaki. Janusz Oleksa wspaniale zapoznaje nas z tym światem, perfekcyjnie komponując swoje fotografie, które oddają panujący w takich miejscach klimat. Właśnie jak znaki odczytuję jego kompozycje: czasem jest to przycupnięty jakby na chwilę niewielki, centralnie sfotografowany budynek o spadzistym dachu, przypominający kościół, z przytłaczającą, złowrogą górą z tyłu, innym razem fragment muru, tworzący wraz z niebem oraz powierzchnią wody abstrakcyjny niemal obraz. W tej serii Miejsc dominują właśnie takie dwa rodzaje kompozycji.
Pozostałe części projektu mają przedstawiać Ludzi oraz Impresje, związane z podróżą na Spitsbergen. Po obejrzeniu pierwszej serii, która jawi mi się jako konkretny, zamknięty cykl, jestem bardzo ciekaw kolejnych.
Choć nie lubię zimna, bardzo chciałbym usiąść nad brzegiem morza w Longyearbyen i nabrać głęboko powietrza.
Sławomir Brzoska
POCZĄTKI FOTOGRAFII:
„Taniec” - 1990
Początki drogi twórczej związanej z fotografią zaczyna się często od poznania jej nietypowych cech, co jest często charakterystyczne dla absolwentów szkół plastycznych. Właśnie artyści, którzy posiadają gruntowne wykształcenie malarsko-graficzne spoglądają na fotografię z dystansu, obejmując jej całą postać łącznie z jej stanami granicznymi.
[…] Autor nie jest zainteresowany dosłownym odbiciem rzeczywistości i jej tautologicznym obrazem fotograficznym. Kreuje, gdyż ma zdanie zbliżone do wielu fotografów o podobnym jak on rodowodzie. I tak jak oni sądzi, że nie widzimy życia, które nas otacza. Jak ryba w wodzie nie zauważa wody, tak my – zanurzeni w oceanie życia – nie widzimy go. Po to, aby zobaczyć, musimy użyć krzywego zwierciadła albo apokaliptycznych wizji świata.
prof. Grzegorz Przyborek (fragment recenzji z 1998 r.)